Katarzyna Majgier
"Trzynastka na karku"
Robiliście albo czytaliście kiedyś coś, co było kompletnie beznadziejne, ale nie mogliście się od tego oderwać, a efektem końcowym było to, że nawet wam się to podobało? Ja takie wrażenia odniosłam podczas czytania tej o to książki.
Jest to pamiętnik trzynastolatki, która ma 3 przyjaciółki i kończy szóstą klasę. Mieszka z nimi w jednym bloku, więc codziennie się spotykają. Główna bohaterka nazywa się Ania, a jej przyjaciółki to: Paula, Niki i Blondi. A teraz omówimy parę "defektów" jej życia.
Pierwszy z nich denerwował mnie tak bardzo, że dziwię się, że nie rozerwałam tej książki na strzępy. Chyba powstrzymywało mnie to, że jest wypożyczona. ;D Nie wiem jak bardzo trzeba być wyrodnym rodzicem, żeby na każdym kroku mówić swojej córce, że jest dziecinna, nieodpowiedzialna, niedojrzała i w ogóle powinna cofnąć się do przedszkola. Takich rodziców miała Ania. No kuurde. Gdybym była na jej miejscu, to od jakiejś połowy książki siedziałabym w poprawczaku... Albo jeszcze lepsza akcja była z rodzicami Niki. Jej matka na każdym kroku mówiła, że jest gruba, pryszczata i takie tam podobne. Miała co do niej wielkie ambicje i cały czas wysyłała ją na jakieś korepetycje.
No to lecimy dalej. Koledzy i koleżanki z klasy. Oooo w ogóle o szkole to jest dopiero co opowiadać. Zacznijmy od nauczycielki uczącej WF-u. Życiową ambicją tej kobiety było chyba zadręczanie uczniów robieniem hardkorowej ilości pompek i ze szczególnym upodobaniem - przysiadów. Tak się wczuwała w rolę, że nie mówiła normalnie. Zacytuję kilka jej wypowiedzi: "Jesteściepokoleniemktórenieceniinieszanujekulturyfizycznej!" albo: "Zwłaszczażenieuprawiacieżadnychsportówtylkocałymidniamisiedzicieprzedkomputerami!". Pożegnanie szóstej klasy na koniec roku w jej wykonaniu wyglądało tak ale na szczęście rozdzielała już słowa: " Byliście najbardziej beznadziejną klasą, jaką w życiu uszyłam. Takiej bandy kretynów jak wy nigdy wcześniej nie widziałam i już nigdy nie zobaczę." Uwierzycie, że mówiąc to płakała? ;D Ale dosyć już o nauczycielce. Pomówmy teraz o koleżankach z klasy. Te dziewczyny była tak szalone, że przestraszyłam się, że mama zakaże mi tego czytać w obawie, że będę zdemoralizowana. W ogóle to co one zrobiły to już był szczyt wszystkiego! U nich najbardziej szaloną rzeczą, jest nie przebranie się na wf w dniu wagarowicza i recytowanie na nim wiersza pani! Chociaż miały taką nauczycielkę, że im się nie dziwię...
I jeszcze jedno. W ogóle główna bohaterka ma tak zarąbistą rodzinę, że normalnie nie mogę. Wszyscy mówią jej, ze jest niedojrzała i w ogóle roztrzepana. Jej matka cały czas powtarza, że w jej wieku umiała już gotować zupę jarzynową i piec biszkopty, a jak dziewczyna chce się nauczyć, to jej nie pozwala...A ojciec cały czas nawija, że w jej wieku naprawiał już uszczelki czy krany. A jeszcze zarąbistsza jest jej ciotka, która nie dość, że z powodu złego zapisania daty robi jej urodziny cały miesiąc wstecz, to jeszcze przy całej rodzinie wręcza jej różowy stanik z push-upem i napisem " BIG FART", żeby, jak twierdzi, dziewczyna nie miała kompleksów patrząc na koleżanki z biustem, bo, uwaga cytuję: "ona przecież nie ma biustu. Na marginesie, to ciotka życzyła jej, żeby nabrała trochę ciałka i " wyrosła na hożą dziewoję". A w ogóle najlepsze to jest jej rodzeństwo. Tam chyba 6-letnia Julka i 3 letni Jojo. Siostra na biustonosz zareagowała tak: "Ale ładny cyckonosz! Tylko po co Ance cyckonosz, skoro ona tam nic nie ma?". Super. Młodszy brat Jojo nie umiał dużo mówić. Jego jedynym słowem było "nie". Później jakoś nauczyli go mówić "tak". A jeszcze później to mówił cały czas "bujaj się, babo". I mówił tak do każdego. I nagle wszyscy święci i nie wiedzą dlaczego ona tak mówi. Nie wiem jak wy, ale myślę, że dzieci z reguły powtarzają to co usłyszą... Ehhh, ale co ja tam wiem!
A, no właśnie! Została mi jeszcze Paula! Nastolatka czytająca Harry'ego Pottera. Nie mam bladego pojęcia dlaczego, ale PODOBAŁ jej się SNAPE. Tak, tak, dobrze czytacie: SNAPE. Z tego co wiem, to NORMALNI ludzie odczuwają wstręt do tego idioty męczącego biednego Harry'ego. ;D A ona się chyba zakochała...
I pozostało mi jeszcze jedno. Oczywiście rodzina Anki jest tak zaczepista, że zachwyca się jej o rok starszą kuzynką Martą i o rok młodszą Gretą. Są takie wzorowe i dojrzałe, że przyćmiona rodzina zachwyca się, kiedy Marta znajduje sobie DWUDZIESTOLETNIEGO CHŁOPAKA, KTÓRY PROSI JĄ O RĘKĘ, w skutek czego Ania postanawia szukać sobie przez internet jakiegoś 20-latka, z którym będzie chodzić. Właściwie to jej zdaniem tacy faceci to pedofile. :/ Nosz ja pierniczę noo! Ale jak się potem okazuje związek Marty nie przetrwał, bo na jakimś ślubie czy coś, on znalazł ją pijaną na kolanach kolegi z klasy.
Sama książka kończy się trochę smutno, bo jedna z przyjaciółek się przeprowadza, ale na jej miejsce wprowadza się nowa rodzina z nową sąsiadką w ich wieku.
No i to chyba wszystko na temat tej książki. Tak na koniec powiem, że w miarę nawet mi się podobało. Jest to chyba moja najdłuższa "recenzja" jaką kiedykolwiek napisałam. Jeśli jeszcze coś mi się przypomni, to dopiszę, bo opisałam tu tylko parę głównych "defektów" jej życia. Oczywiście sama książka zawierała więcej różnych sytuacji związanych z chłopakami, komersem i tajemniczą Marią Z Parteru podejrzewaną o zabójstwo rodziców. Mam nadzieję, że się podobało. ;D
"Życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne" - William Shakespeare
czwartek, 30 maja 2013
poniedziałek, 27 maja 2013
Niesamowity wiersz
Miron Białoszewski
"Ach, gdyby, gdyby nawet piec zabrali..."
Moja niewyczerpana oda do radości
Mam piec
podobny do bramy triumfalnej!
Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!
Oddajcie mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!!
Zabrali.
Pozostała po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.
I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza-ra-na-ga-ja-ma
szaranagajama.
I oto właśnie ten niesamowity wiersz omawialiśmy dziś na polskim. Nie wiem co brał autor tego wiersza, ale to musiało dawać niezłego kopa ;D. Nie no oczywiście żartuję sobie. Ze 20 osób potem powtarzało "szaranagajama, szaranagajama". No nie wiem jak wy, ale to brzmi po chińsku. Przeczytajcie to sobie na głos jednym tchem: "szaranagajama". A teraz wyobraźcie sobie Chińczyków ze skośnymi oczami chadzających sobie po targowisku i krzyczących: "szaranagajama! szaranagajama? szaranagajama?! szaranagajama szaranagajama!" Kosmos, nie? Mało tego, według ludzi usilnie wpajających nam wiedzę do mózgów, ten wiersz jest po prostu o remoncie. Tak, dobrze przeczytaliście, zwyczajnie jest o piecu kaflowym, który wymieniają na centralne czy coś. A podmiot liryczny, któremu wynoszą ten piec, jest najpierw wściekły, że to robią, a potem już nie, bo odkrył zabawę w słowa, czyli według mnie to po prostu mówił na różne sposoby "szaranagajama".
Nie wiem jak wy, ale moim zdaniem ten wiersz wniósł tak dużo do mojego życia, że chcę o nim opowiedzieć światu i myślę, że powinien go poznać każdy. A tak na serio, to nie mam nic do tego wiersza i w sumie cieszę się, że go omawialiśmy, bo nie trzeba było myśleć na lekcji :D
Niech SZRANAGAJAMA będzie z wami! ;)
"Ach, gdyby, gdyby nawet piec zabrali..."
Moja niewyczerpana oda do radości
Mam piec
podobny do bramy triumfalnej!
Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!
Oddajcie mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!!
Zabrali.
Pozostała po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.
I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza-ra-na-ga-ja-ma
szaranagajama.
I oto właśnie ten niesamowity wiersz omawialiśmy dziś na polskim. Nie wiem co brał autor tego wiersza, ale to musiało dawać niezłego kopa ;D. Nie no oczywiście żartuję sobie. Ze 20 osób potem powtarzało "szaranagajama, szaranagajama". No nie wiem jak wy, ale to brzmi po chińsku. Przeczytajcie to sobie na głos jednym tchem: "szaranagajama". A teraz wyobraźcie sobie Chińczyków ze skośnymi oczami chadzających sobie po targowisku i krzyczących: "szaranagajama! szaranagajama? szaranagajama?! szaranagajama szaranagajama!" Kosmos, nie? Mało tego, według ludzi usilnie wpajających nam wiedzę do mózgów, ten wiersz jest po prostu o remoncie. Tak, dobrze przeczytaliście, zwyczajnie jest o piecu kaflowym, który wymieniają na centralne czy coś. A podmiot liryczny, któremu wynoszą ten piec, jest najpierw wściekły, że to robią, a potem już nie, bo odkrył zabawę w słowa, czyli według mnie to po prostu mówił na różne sposoby "szaranagajama".
Nie wiem jak wy, ale moim zdaniem ten wiersz wniósł tak dużo do mojego życia, że chcę o nim opowiedzieć światu i myślę, że powinien go poznać każdy. A tak na serio, to nie mam nic do tego wiersza i w sumie cieszę się, że go omawialiśmy, bo nie trzeba było myśleć na lekcji :D
Niech SZRANAGAJAMA będzie z wami! ;)
piątek, 24 maja 2013
"Kristalli" ROZDZIAŁ 3: Ośmieszenie
Dziś dzień spotkania z Nikkim. Niestety dzień zapowiadał się deszczowo. Rin bardzo się denerwowała. Ze stresu zjadła tak wielkie śniadanie, że jej mama stwierdziła iż córka zaraz pęknie. Postanowiła odwieźć ją samochodem do szkoły. Rinslette ubrała się błyskawicznie i równo za dwadzieścia ósma była przy starym i już trochę zużytym fordzie. Była to jedyna pamiątka po ojcu, który odszedł nie wiadomo dokąd, gdy Rin miała sześć lat. Nigdy nie potrafiła zrozumieć dlaczego mama wtedy nie płakała. Pytała ją o to, ale ta za każdym razem ukrywała odpowiedź. W końcu dała jej spokój.
Po drodze do szkoły Rinslette nie widziała nic oprócz siąpiącego deszczu i zmokniętych drzew. Ludzie idący chodnikiem mieli na sobie płaszcze przeciwdeszczowe i osłaniali się parasolkami. Dobrze, że chociaż one były kolorowe, bo Rin całkiem straciłaby nadzieję i chęci na spotkanie z Nikkim. Podczas jazdy samochód mijał wiele domów i sklepów. W pewnym momencie przejeżdżał też obok parku w centrum. Dziewczyna przypomniała sobie, że już za kilka tygodni będzie pełnia księżyca, a za niecały miesiąc - jej piętnaste urodziny.
Gdy dojechała do szkoły przestało padać, jednakże nadal było chłodno i pochmurno. Pod klasą czekała już Lin. Ona też nie miała zbyt radosnego humoru.
- Nie! To się nie może udać! Coś czuję, że ten dzień będzie kompletną klapą! - narzekała Rin.
- Może nie będzie aż tak źle. Ciesz się, że mamy tylko pięć lekcji. Uwierzę, że ten dzień może być lepszy, jeśli pani Collinson przełoży ten sprawdzian z głupich wojen ze Szwecją i całą resztą!
- O matko! Całkiem o nim zapomniałam! Mam tylko trzy przerwy, żeby sie czegokolwiek nauczyć!
Rin z determinacją zabrała się za naukę. Równo z dzwonkiem rozpoczynającym czwartą lekcję, pani Collinson weszła do klasy i zaczęła rozdawać sprawdziany. Podczas ich pisania, Lin zauważyła, że pogoda za oknem diametralnie się zmieniła. Zaczęło świecić słońce, a po chmurach nie było ani śladu.
- Psssst! Rin! Spójrz za okno! - szepnęła.
- O jejku jejku jejku! Czyli jednak ten dzień może być całkiem udany! - stwierdziła z nadzieją w głosie Rin.
- Rinslette! Lindsday! Co to za rozmowy? Proszę natychmiast zamilknąć, albo oddać kartki i zgłosić się do dyrektora! Inni nie mogą pracować w takich warunkach! Żeby mi to było ostatni raz!
Po lekcji historii była fizyka. Pan Philips pokazał kilka ciekawych doświadczeń i zadał masę zadania domowego na za tydzień. Rin nie mogła się już doczekać kiedy będzie mogła stamtąd wyjść. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek i dziewczyna pobiegła wraz z przyjaciółką na dziedziniec przed szkołą.
Niespodziewanie podszedł do nich Nikki.
- Cześć dziewczyny!
- Noo cześć. - odpowiedziały.
- Słuchaj Rin, myślałem, że dzisiaj nie wyjdziemy, ale się rozpogodziło. Czyli spotkanie nadal aktualne?
- Tak. Myślę, że tak. - rzuciła Rin i pomyślała, że Nikki ma śliczny głos.
- To do zobaczenia. Przyjdę po ciebie o piętnastej.
- Dobrze. Do zobaczenia.
Gdy Nikki odszedł, Rin spanikowała.
- O matko matko matko matko! W co ja się ubiorę?!
- Nie mam bladego pojęcia. Coś wymyślimy. Odniosę tylko rzeczy, zjem obiad i wpadam do ciebie.
- Nie zdążęę! - załamała się Rin. - Będę wyglądać jak potwór!
- Weź się w garść! Jesteś Rinslette! Wyglądasz lepiej niż Ney i cała jaj paczka razem wzięci! A po za tym masz najlepszą stylistkę świata - mnie - więc nie ma mowy o złym wyglądzie!
- Ha ha! Ty to zawsze wiesz jak się dowartościować i jednocześnie mnie rozśmieszyć! -rzuciła Rin ruszając w stronę domu.
Dwadzieścia minut później Lin była już u przyjaciółki z plecakiem pełnym ubrań i kosmetyków. Zastała ją w stercie ubrań wyciągniętych z szafy.
- Mówiłam! Totalnie nie mam się w co ubrać!
- A ja ci zaraz udowodnię, że masz! - powiedziała Lin jednocześnie wysypując zawartość swojego plecaka.
Po pół godzinie Rin była już prawie gotowa. Miała na sobie jasne dżinsy, niebieską bluzkę i balerinki, a że było jeszcze trochę chłodno, założyła pasującą do spodni dżinsową kurtkę. Włosy zaplotła w luźny warkocz, pociągnęła lekko tuszem rzęsy, a na usta nałożyła warstwę błyszczyku malinowego.
- No, wyglądasz świetnie! Załóż do tego jeszcze moje kolczyki i będziesz gotowa!
- Nie wiem jak mam ci dziękować! Nikki będzie tu za dwadzieścia minut. Jeszcze tylko perfumy.
- Mam idealne na taką okazję. Trzymam je specjalnie na randkę!
- Lin! Ale ja nie idę na randkę!
- Gadaj zdrów! Ja tam swoje wiem. Gdybyś mu się nie podobała, to by tylko cię przeprosił i sobie poszedł.
- To nie prawda, po prostu chciał być miły.
- Tak, tak. A mi tu czołg jedzie!
- Ej! Nie kradnij moich tekstów! Ha ha ha! Nie no masz świetne poczucie humoru! A teraz perfumy.
Niedługo potem Lindsday poszła do domu, uprzednio wymuszając obietnicę na Rinslette. Miała po powrocie opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami. Pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Już otwieram! - krzyknęła.
Przed domem stał Nikki. Sprawiał tak niesamowite wrażenie, że Rinslette odjęło mowę. Miał na sobie niebieską bluzę i dżinsy, a włosy uczesał na lekkiego "jeża".
- Cześć Rin! To jak? Gotowa do wyjścia?
- Oczywiście. Chodźmy.
Dziewczyna była tak spięta, że zastanawiała się czy przypadkiem tego nie widać. Zastanawiała się gdzie pójdą. Obiekt jej westchnień skierował się w stronę parku. Kupili sobie lody i zapanowała niezręczna cisza.
Świeciło słońce, więc kilkoro dzieci wyszło razem zagrać. W pewnym momencie jedno z nich odbiło piłkę tak mocno, że wyleciała wysoko w powietrze prosto w stronę Rin i Nikkiego. Dziewczyna w porę zauważyła to zgrabnie przyjmując i odbijając piłkę.
- Wow! To było świetne zagranie! Grasz w siatkówkę?
- Tak trochę. Bardzo mi się podoba, ale niestety nie mam gdzie i z kim ćwiczyć. A ty? Jaki sport lubisz?
- Koszykówkę. I trochę siatkówkę. Możemy razem się uczyć. Ty nauczysz mnie grać, a ja ciebie! - zaśmiał się.
- Świetny pomysł, ale nie jestem pewna czy chcesz uczyć taką łamagę! - odparła również śmiejąc się.
I tak wspólnie sobie gawędzili, gdy niedaleko nich przechadzała się Ney ze swoją paczką. Składała się z czterech osób. Dwóch osiłków Martina Gray'a i Alexa Mulligana oraz Alice White i Samanthy Scott. Gdy ich spostrzegła, ogarnęła ją wielka złość i zazdrość. Natychmiast ruszyła w stronę Rin.
- Co tam u ciebie Nikki? - zapytała słodkim głosem - O! Kogo ja tu widzę? Szkolna frajerka. Nikki, nie szkoda ci czasu na to zero?
- Odpuść sobie! - syknęła Rin.
- Courtney, co jest? Czego tu szukasz?
- Courtney? Mów mi Ney kochany.
- A ty nie mów do mnie kochany. Chodź Rin, pójdziemy gdzie indziej.
I już mieli odejść, gdy Ney pstryknęła palcami. Na ten znak jeden z jej świty podstawił nogę Rinslette, a ta przewróciła się prosto do kałuży. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nikki stał i z wściekłością patrzył na Ney. Rin wstała i obejrzała swoje ubranie. Była cała ubłocona. Ze łzami w oczach zaczęła biec w stronę domu.
- Rin, zaczekaj! - rzucił się za nią Nikki, ale Ney zagrodziła mu drogę.
- Zaczekaj. Niech biegnie. Może w końcu odczepi się od ciebie? - zadrwiła i zostawiła go na środku drogi ze zmartwieniem.
*************************************************************************************************************************************
♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
*************************************************************************************************************************************
Uufff... skończyłam. Wybaczcie, że musieliście trochę długo czekać, ale jakoś nie miałam weny. ;D Następną część postaram się napisać szybciej!
Po drodze do szkoły Rinslette nie widziała nic oprócz siąpiącego deszczu i zmokniętych drzew. Ludzie idący chodnikiem mieli na sobie płaszcze przeciwdeszczowe i osłaniali się parasolkami. Dobrze, że chociaż one były kolorowe, bo Rin całkiem straciłaby nadzieję i chęci na spotkanie z Nikkim. Podczas jazdy samochód mijał wiele domów i sklepów. W pewnym momencie przejeżdżał też obok parku w centrum. Dziewczyna przypomniała sobie, że już za kilka tygodni będzie pełnia księżyca, a za niecały miesiąc - jej piętnaste urodziny.
Gdy dojechała do szkoły przestało padać, jednakże nadal było chłodno i pochmurno. Pod klasą czekała już Lin. Ona też nie miała zbyt radosnego humoru.
- Nie! To się nie może udać! Coś czuję, że ten dzień będzie kompletną klapą! - narzekała Rin.
- Może nie będzie aż tak źle. Ciesz się, że mamy tylko pięć lekcji. Uwierzę, że ten dzień może być lepszy, jeśli pani Collinson przełoży ten sprawdzian z głupich wojen ze Szwecją i całą resztą!
- O matko! Całkiem o nim zapomniałam! Mam tylko trzy przerwy, żeby sie czegokolwiek nauczyć!
Rin z determinacją zabrała się za naukę. Równo z dzwonkiem rozpoczynającym czwartą lekcję, pani Collinson weszła do klasy i zaczęła rozdawać sprawdziany. Podczas ich pisania, Lin zauważyła, że pogoda za oknem diametralnie się zmieniła. Zaczęło świecić słońce, a po chmurach nie było ani śladu.
- Psssst! Rin! Spójrz za okno! - szepnęła.
- O jejku jejku jejku! Czyli jednak ten dzień może być całkiem udany! - stwierdziła z nadzieją w głosie Rin.
- Rinslette! Lindsday! Co to za rozmowy? Proszę natychmiast zamilknąć, albo oddać kartki i zgłosić się do dyrektora! Inni nie mogą pracować w takich warunkach! Żeby mi to było ostatni raz!
Po lekcji historii była fizyka. Pan Philips pokazał kilka ciekawych doświadczeń i zadał masę zadania domowego na za tydzień. Rin nie mogła się już doczekać kiedy będzie mogła stamtąd wyjść. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek i dziewczyna pobiegła wraz z przyjaciółką na dziedziniec przed szkołą.
Niespodziewanie podszedł do nich Nikki.
- Cześć dziewczyny!
- Noo cześć. - odpowiedziały.
- Słuchaj Rin, myślałem, że dzisiaj nie wyjdziemy, ale się rozpogodziło. Czyli spotkanie nadal aktualne?
- Tak. Myślę, że tak. - rzuciła Rin i pomyślała, że Nikki ma śliczny głos.
- To do zobaczenia. Przyjdę po ciebie o piętnastej.
- Dobrze. Do zobaczenia.
Gdy Nikki odszedł, Rin spanikowała.
- O matko matko matko matko! W co ja się ubiorę?!
- Nie mam bladego pojęcia. Coś wymyślimy. Odniosę tylko rzeczy, zjem obiad i wpadam do ciebie.
- Nie zdążęę! - załamała się Rin. - Będę wyglądać jak potwór!
- Weź się w garść! Jesteś Rinslette! Wyglądasz lepiej niż Ney i cała jaj paczka razem wzięci! A po za tym masz najlepszą stylistkę świata - mnie - więc nie ma mowy o złym wyglądzie!
- Ha ha! Ty to zawsze wiesz jak się dowartościować i jednocześnie mnie rozśmieszyć! -rzuciła Rin ruszając w stronę domu.
Dwadzieścia minut później Lin była już u przyjaciółki z plecakiem pełnym ubrań i kosmetyków. Zastała ją w stercie ubrań wyciągniętych z szafy.
- Mówiłam! Totalnie nie mam się w co ubrać!
- A ja ci zaraz udowodnię, że masz! - powiedziała Lin jednocześnie wysypując zawartość swojego plecaka.
Po pół godzinie Rin była już prawie gotowa. Miała na sobie jasne dżinsy, niebieską bluzkę i balerinki, a że było jeszcze trochę chłodno, założyła pasującą do spodni dżinsową kurtkę. Włosy zaplotła w luźny warkocz, pociągnęła lekko tuszem rzęsy, a na usta nałożyła warstwę błyszczyku malinowego.
- No, wyglądasz świetnie! Załóż do tego jeszcze moje kolczyki i będziesz gotowa!
- Nie wiem jak mam ci dziękować! Nikki będzie tu za dwadzieścia minut. Jeszcze tylko perfumy.
- Mam idealne na taką okazję. Trzymam je specjalnie na randkę!
- Lin! Ale ja nie idę na randkę!
- Gadaj zdrów! Ja tam swoje wiem. Gdybyś mu się nie podobała, to by tylko cię przeprosił i sobie poszedł.
- To nie prawda, po prostu chciał być miły.
- Tak, tak. A mi tu czołg jedzie!
- Ej! Nie kradnij moich tekstów! Ha ha ha! Nie no masz świetne poczucie humoru! A teraz perfumy.
Niedługo potem Lindsday poszła do domu, uprzednio wymuszając obietnicę na Rinslette. Miała po powrocie opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami. Pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Już otwieram! - krzyknęła.
Przed domem stał Nikki. Sprawiał tak niesamowite wrażenie, że Rinslette odjęło mowę. Miał na sobie niebieską bluzę i dżinsy, a włosy uczesał na lekkiego "jeża".
- Cześć Rin! To jak? Gotowa do wyjścia?
- Oczywiście. Chodźmy.
Dziewczyna była tak spięta, że zastanawiała się czy przypadkiem tego nie widać. Zastanawiała się gdzie pójdą. Obiekt jej westchnień skierował się w stronę parku. Kupili sobie lody i zapanowała niezręczna cisza.
Świeciło słońce, więc kilkoro dzieci wyszło razem zagrać. W pewnym momencie jedno z nich odbiło piłkę tak mocno, że wyleciała wysoko w powietrze prosto w stronę Rin i Nikkiego. Dziewczyna w porę zauważyła to zgrabnie przyjmując i odbijając piłkę.
- Wow! To było świetne zagranie! Grasz w siatkówkę?
- Tak trochę. Bardzo mi się podoba, ale niestety nie mam gdzie i z kim ćwiczyć. A ty? Jaki sport lubisz?
- Koszykówkę. I trochę siatkówkę. Możemy razem się uczyć. Ty nauczysz mnie grać, a ja ciebie! - zaśmiał się.
- Świetny pomysł, ale nie jestem pewna czy chcesz uczyć taką łamagę! - odparła również śmiejąc się.
I tak wspólnie sobie gawędzili, gdy niedaleko nich przechadzała się Ney ze swoją paczką. Składała się z czterech osób. Dwóch osiłków Martina Gray'a i Alexa Mulligana oraz Alice White i Samanthy Scott. Gdy ich spostrzegła, ogarnęła ją wielka złość i zazdrość. Natychmiast ruszyła w stronę Rin.
- Co tam u ciebie Nikki? - zapytała słodkim głosem - O! Kogo ja tu widzę? Szkolna frajerka. Nikki, nie szkoda ci czasu na to zero?
- Odpuść sobie! - syknęła Rin.
- Courtney, co jest? Czego tu szukasz?
- Courtney? Mów mi Ney kochany.
- A ty nie mów do mnie kochany. Chodź Rin, pójdziemy gdzie indziej.
I już mieli odejść, gdy Ney pstryknęła palcami. Na ten znak jeden z jej świty podstawił nogę Rinslette, a ta przewróciła się prosto do kałuży. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nikki stał i z wściekłością patrzył na Ney. Rin wstała i obejrzała swoje ubranie. Była cała ubłocona. Ze łzami w oczach zaczęła biec w stronę domu.
- Rin, zaczekaj! - rzucił się za nią Nikki, ale Ney zagrodziła mu drogę.
- Zaczekaj. Niech biegnie. Może w końcu odczepi się od ciebie? - zadrwiła i zostawiła go na środku drogi ze zmartwieniem.
*************************************************************************************************************************************
♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
*************************************************************************************************************************************
Uufff... skończyłam. Wybaczcie, że musieliście trochę długo czekać, ale jakoś nie miałam weny. ;D Następną część postaram się napisać szybciej!
sobota, 18 maja 2013
czwartek, 16 maja 2013
John + Edward = JEDWARD! ;D
http://www.youtube.com/watch?v=2iYBWmmcYAM
I want the key to you heart (to your heart)
And you would know-ow-own from the start (from the start)
And if a smile comes it won't be the last (be the last)
I got a little problem that I can't seem to solve
My bad behaviour my bad behaviour
Told you I was trouble with my bad behaviour
My bad behaviour my bad behaviour
Told you I was trouble with my bad behaviour
Chcę kluu-u-uucz do twojego serca (do twojego serca)
Powinnaś wiee-e-eedzieć od początku (od początku)
I jeśli się uśmiechasz, to nie będzie ostatni (będzie ostatni)
Mam mały problem, którego nie potrafię rozwiązać
Moje złe zachowanie, moje złe zachowanie
Mówiłem ci, że mam problemy z moim złym zachowaniem
Moje złe zachowanie, moje złe zachowanie
Mówiłem ci, że mam problemy z moim złym zachowaniem
Kolejna zajefajna piosenka, której słucham cały dzień ;D
I want the key to you heart (to your heart)
And you would know-ow-own from the start (from the start)
And if a smile comes it won't be the last (be the last)
I got a little problem that I can't seem to solve
My bad behaviour my bad behaviour
Told you I was trouble with my bad behaviour
My bad behaviour my bad behaviour
Told you I was trouble with my bad behaviour
Chcę kluu-u-uucz do twojego serca (do twojego serca)
Powinnaś wiee-e-eedzieć od początku (od początku)
I jeśli się uśmiechasz, to nie będzie ostatni (będzie ostatni)
Mam mały problem, którego nie potrafię rozwiązać
Moje złe zachowanie, moje złe zachowanie
Mówiłem ci, że mam problemy z moim złym zachowaniem
Moje złe zachowanie, moje złe zachowanie
Mówiłem ci, że mam problemy z moim złym zachowaniem
Kolejna zajefajna piosenka, której słucham cały dzień ;D
środa, 15 maja 2013
"Kristalli" ROZDZIAŁ 2: Spotkanie w księżycowym parku

Przez ten właśnie park wracała po szkole Rin. Szła sama, gdyż Lin musiała zostać w szkole i pomóc na świetlicy. Było ciepło i słonecznie. Wszędzie było widać zieloną trawę i pąki kwiatów. Nadchodziła wiosna. Wielu mieszkańców wyszło tego dnia na spacer.
Gdy tak szła i szła spostrzegła JEGO. Siedział niedaleko na ławce bawiąc się z psem. To był Nikki.
Był to wysoki, dobrze zbudowany chłopak o jasnych włosach i niebieskich oczach. Był miły i wiecznie uśmiechnięty. Lubił go każdy, kto tylko go poznał. Nic dziwnego, że podobał się większości dziewczyn w szkole. Niestety Rin też za nim szalała. Dosłownie.
Miała zeszyt poświęcony jego osobie. Robiła, drukowała i wklejała jego zdjęcia, ozdabiała je serduszkami i buziakami, pisała wiersze i wszystko co jej się z nim kojarzyło. Była totalnie zakochana podczas gdy Lin tylko pukała się w głowę, ale wspierała przyjaciółkę. Pech chciał, że Rin była strasznie nieśmiała i gdy tylko zobaczyła go w parku, speszyła się i zrobiła czerwona jak cegła.
Na szczęście obiekt jej westchnień jej nie zauważył. Stała na środku ścieżki jeszcze kilka minut zastanawiając się, czy podejść i przywitać się czy może obejść go okrężną drogą. Stwierdziła jednak, że nie będzie tchórzem i po prostu przejdzie obok ławki udając, że go nie widzi. Niestety jej plan nie do końca wypalił.
Im bardziej zbliżała się do ławki, tym bardziej przyspieszała. Już ją prawie minęła i miała odetchnąć z ulgą, gdy nagle usłyszała głośne ujadanie psa. Niespodziewanie coś przebiegło jej przed nogami oplatając jej kostki. Rin straciła równowagę i prawie runęłaby wprost w wiosenną kałużę, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które ją przytrzymały. Był to Nikki.
- Nic ci się nie stało? - spytał poważnie.
- N...nie. Chyba nie. - wyjąkała Rin patrząc jakby zobaczyła ducha.
- Przez tego chuligana wylądowałabyś w błocie. Strasznie cię przepraszam. - powiedział z lekkim już rozbawieniem.
- Nie wiem dlaczego, ale strasznie się ucieszył gdy cię zobaczył. Wyrwał mi smycz z rąk i pobiegł do ciebie.
- N...nic się nie stało. Już wszystko w porządku.
- Cieszę się. Może w ramach przeprosin pójdziemy na lody?
W tym momencie w mózgu Rin wybuchła wielka panika. "Zgodzić się czy nie? Lin pewnie by się zgodziła. Jak odmówię, to nie da mi spokoju do końca życia!"
- Dobrze. Możemy pójść. Ale nie dziś. Muszę pomóc mamie w porządkach. - skłamała, a serce mało nie wyskoczyło jej z piersi. Miała wrażenie, że ten chłopak czyta jej w myślach.
- To przyjdę po ciebie jutro. O 17. Ok-ej?
- Ok-ej.
- To do jutra! Narazie!
- Narazie!
Rin odwróciła się na pięcie i prędko ruszyła w stronę domu. Cała się trzęsła. Nie mogła doczekać się, kiedy opowie o wszystkim Lin.
Wróciła do domu. Tam czekała już mama z ciepłym obiadem. Dziewczyna szybko go zjadła i popędziła do swojego pokoju. Wysłała wiadomość Przyjaciółce i rzuciła się na łóżko nie wierząc w to co się stało.
Na Lin nie trzeba było długo czekać. Przybiegła z paczką ciasteczek. Wpadła do pokoju jak burza. Ledwo zamknęła drzwi i spytała podekscytowana:
- No i jak i jak?! Opowiadaj co było!
Rin opowiedziała jej o całym zdarzeniu. O tym jak się wachała, o skoku psa, o cudownym ocaleniu i wreszcie o zaproszeniu.
- No mówię ci to było cudowne. Zupełnie nie wiem jakim cudem, ale jestem umówiona na lody z Nikkim. Nie wierzę! Ja chyba tam nie pójdę...
- No co ty! Nawet tak nie mów! i Obowiązkowo przed spotkaniem wizyta u twojej stylistki Lin! - wykrzyknęła ze śmiechem Lindsday.
Dziewczyny gadały jeszcze jakieś dwie godziny. W końcu Lin musiała iść do domu. Jeszcze długo po jej wyjściu Rin nie mogła się uspokoić. Zanim zasnęła, nabawiła się kolejnych wątpliwości, ale ta sytuacja była tak wspaniała, że szybko minęły.
*************************************************************************************************************************************
♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
*************************************************************************************************************************************
No, skończone. Dzisiaj dwa rozdziały. Dopadła mnie jakaś wena ;D I miałam dużo czasu. Mam nadzieję, że się podobało. Dalsze rozdziały już wkrótce! :D
"Kristalli" ROZDZIAŁ 1: Rasberry

Mimo zapomnienia, Rasberry miało się dobrze. Było tam kilka sklepów, mały park w centrum miasta z przepięknym jeziorkiem, szkoła i wspaniały dom kultury. Od czasu do czasu do miasteczka przyjeżdżał jakiś dostawca, ale każdy tylko raz. Co raz to inny.
Pewnego wiosennego dnia do gimnazjum w Rasberry podążała pewna dziewczyna. Miała na imię Rinslette. Była wysoka, szczupła, o długich włosach koloru złocistego i pięknymi niebieskimi oczami. Przyjaciele mówili do niej po prostu Rin. A właściwie jedna jedyna jej przyjaciółka Lindsday - Lin, która również była wysoka i zgrabna o nieco krótszych kruczoczarnych włosach i zielonych oczach. Obie znały się od piaskownicy i wszędzie chodziły razem.
Gdy Rinslette dotarła do szkoły, w wejściu czekała już na nią Lindsday. Podbiegły do siebie i uścisnęły się serdecznie. Weszły do budynku. Skierowały się w stronę klasy matematycznej, gdzie stała już spora część klasy. Naglę Rin poczuła mocne uderzenie w plecy i o mało się nie przewróciła. Potrąciła ją jakaś dziewczyna. Był to jej zawzięty wróg: Courtney.
Courtney Norrington, a właściwie Ney, była blondynką o zgrabnej figurze, markowych ciuchach, błyszczącej biżuterii i modnie ściętych na krótko włosach. Jej ojciec był bogaty i rozpieszczał ją, więc miała wszystko co chciała. Była baardzo popularna. Rin uważała jednak, że to wcale nie upoważniało jej do mieszania ludzi z błotem. Cóż jednak mogła zrobić? Ney miała swoją świtę podwładnych, którymi kierowała. Oni również nie należeli do najmilszych.
- Uważaj jak leziesz! Mogłam sobie złamać paznokcia! Albo co gorsze, zarazić się od ciebie luzerowością!
- Nie ma takiego słowa "luzerowość" Ney, wymyśliłaś to sama, czy ktoś ci pomógł? - syknęła drwiąco Lin.
- Oczywiście, że jest! A tak w ogóle, to od kiedy ty możesz mówić mi po imieniu? Nie przypominam sobie, żebyśmy wchodzili w głębszą znajomość. Nie przypominam sobie, żebyśmy wchodzili w jakąkolwiek znajomość! W takim stroju, to nawet najgorsza ofiara mody nie chciałaby się z tobą pokazać publicznie!
- Słuchaj, idź już stąd i nie marnuj nam powietrza, bo jeszcze zadyszki dostaniesz i paznokcia złamiesz! Ha ha ha! Chodź Lin. Zaraz będzie dzwonek. - ucięła rozmowę Rin i odciągnęła przyjaciółkę zostawiając wściekłego wroga na środku korytarza.
- Jak ja jej nienawidzę!! - wybuchła Lin.
- Spokojnie. Już sobie poszła. Już, oddychaj głęboko. Zaraz matematyka. Jak pan Wilson zobaczy cię w takim stanie, to zaraz wyśle cię do psychologa. - ze śmiechem uspokajała Rin.
Rinslette pomagała przyjaciółce wyluzować się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu rozbrzmiał dźwięk dzwonka wołającego na lekcję.
*************************************************************************************************************************************
♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
*************************************************************************************************************************************
Ufff....! Nareszcie pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że będzie wam się podobał. Długo się za niego zabierałam i trochę się nad nim namęczyłam.
UWAGA! Specjalna dedykacja na cześć Sunhee, która pomogła mi wybrać imiona. Dziękuję! ;D
Już niedługo kolejny rozdział! :*
piątek, 10 maja 2013
Bierz przykład z pingwina!
No nareszcie leżing smażing i plażing! ;D
A ty jeszcze przed komputerem? Może na facebooku? :D No już! Ruszaj się! Koc, krem do opalania, parasol i na dwór! A może wolisz ręcznik i kąpielówki?
Napisz w komentarzach, co będziesz robić w ten piękny, gorący, słoneczny dzień!
Balet
czwartek, 9 maja 2013
The Lazy Song :D
http://www.youtube.com/watch?v=fLexgOxsZu0
Today I don’t feel like doing anything
i just wanna lay in my bed.
Don’t feel like picking up my phone
so leave a message at the tone.
Cause today I swear I'm not doing anything!
Dzisiaj nie mam na nic ochoty,
chcę tylko leżeć w moim łóżku.
Nie mam ochoty na odbieranie telefonu,
więc zostaw wiadomość po sygnale.
Przysięgam, dzisiaj nic nie robię! :D
A oto właśnie mój dzisiejszy nastrój :D
Today I don’t feel like doing anything
i just wanna lay in my bed.
Don’t feel like picking up my phone
so leave a message at the tone.
Cause today I swear I'm not doing anything!
Dzisiaj nie mam na nic ochoty,
chcę tylko leżeć w moim łóżku.
Nie mam ochoty na odbieranie telefonu,
więc zostaw wiadomość po sygnale.
Przysięgam, dzisiaj nic nie robię! :D
A oto właśnie mój dzisiejszy nastrój :D
środa, 8 maja 2013
Wakacje!

A w domu? W domu to już tylko pochwalenie się swoim świadectwem i zaczyna się beztroskie leniuchowanie. A może... a może właśnie nie? Może czeka pakowanie ogromnej walizki i plecaka w podróż dookoła świata? Albo chociaż Polski :D. Jak kto woli. Niektórzy jednak wolą nigdzie się nie ruszać i pozostać w hamaku przez najbliższe kilka tygodni. A znowuż są i tacy, którzy uprą się i będą biegać za piłką, odbijać ją, może pływać czy trenować skoki w dal. No jak już mówiłam - jeden lubi truskawki, drugi schabowego :D.
Ja osobiście wolę tą wersję ;D

Cytat
wtorek, 7 maja 2013
Ludzie i ask...
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie są tacy dziwni. Nic nikomu nie zrobiłam i w ogóle, a jest parę takich osób, co mnie nienawidzą. To trochę przykre wchodzić na swoją pocztę czy aska itp. i widzieć ugryźliwe komentarze i tak zwane "hejty". Ludzie, co się z wami dzieje? To z zazdrości czy głupoty? Sama już nie wiem. Coś ci się nie podoba, to po prostu nie przebywaj ze mną. Nikt ci nie każe mieć ze mną kontaktu! I jeśli naprawdę masz o coś do mnie żal, to powiedz mi w oczy, a nie ukrywasz się i "walisz z anonima". To tylko świadczy o twoim tchórzostwie. Boisz się mnie? Ja nic ci nie zrobię. Nie jestem z tych mieszających ludzi z błotem. Więc czasem może użyj swojego rozumu i pomyśl czy ty też chciałbyś znaleźć w swoich wiadomościach bezpodstawne oskarżenia.
A tu taki bonus ;D :

A tu taki bonus ;D :

Subskrybuj:
Posty (Atom)